W ramach podsumowania

Po wizycie w Birmie pozostały już tylko wspomnienia, butelka rumu Mandalay i pudełko cheeroot’ów, takich słabych cygaretek, do wypalenia. Można więc pokusić się o mniej lub bardziej trafną próbę podsumowania tego, co widzieliśmy na miejscu przez trzy tygodnie.

rum

Na pewno Birma to jeden z najbiedniejszych krajów, w których byliśmy. Pewnie nawet najbiedniejszy, bo w końcu jako turyści zagraniczni mieliśmy dostęp tylko do wybranych terenów, a większa cześć kraju (w tym cale stany) pozostaje zamknięta dla osób z zewnątrz. Na pewno władze nie zamknęły tych terenów dlatego, ze opływają one w dostatek. Pozytywne skutki turystyki w postaci napływu dolarów (tylko nowe banknoty! ileż się namęczyliśmy usiłując wydać lekko pokancerowana dwudziestodolarówkę ;) ograniczają się wiec tylko do tych miejsc, które odwiedziliśmy. Wiec skoro tam było biednie, to co musi być gdzie indziej…

Pomimo tego ludzie jakoś żyją za te swoje przysłowiowe dwa dolary dziennie, najwyraźniej w dużym stopniu pogodzeni z losem, nieskorzy do jakiegoś wielkiego wysiłku w celu poprawy swojej sytuacji, ale też i w miarę zadowoleni z tego co maja – do momentu oczywiście, gdy rząd nie podwyższa kilkudziesięciokrotnie cen biletów autobusowych, jak w 2007 roku…

Ludzie – zazwyczaj uprzejmi, pomocni i uśmiechnięci – choć nad natura tego uśmiechu nieraz się zastanawialiśmy. Jak to w innych krajach azjatyckich, gdzie w każdej sytuacji unika się „utraty twarzy” uśmiech pozwala zamaskować prawdziwe zamiary, zakłopotanie, zmieszanie czy niezrozumienie (oto nietrudno, bo mało kto umie porozumieć się po angielsku poza kanonem 200 podstawowych słow). Wydaje się, ze biali ludzie często biorą ten uśmiech za dowód przyjaznego, pogodnego nastawienia Azjatów i wywodzą z niego tezę o ich „dobroci”. To skoro takie niby to dobre usposobienie, to czemu Ci sami Azjaci wyrzynali się (i dalej wyrzynają) w pień – i w czasie II wojny światowej, i teraz w Birmie (rząd cały czas prowadzi wojnę z partyzantami w poszczególnych stanach)?

Często mówi się, żeby w rozmowach z ludźmi nie poruszać tematów politycznych, bo nigdy nie wiadomo czy nie rozmawia się agentem bezpieki. Tymczasem zauważyliśmy, ze Birmańczycy sami często rozpoczynają ten temat, nie tylko rozpolitykowani ostatnio mnisi, ale i zwykli ludzie mający do czynienia z obcokrajowcami (a wiec ci znający angielski – wiec próbka nie do końca reprezentatywna!). Chyba jesteśmy świadkami kolejnej próby zmian w kraju, gdyż stojący w obliczu trudnej sytuacji ekonomicznej rząd, chłodząc stopniowo stosunki z Chinami (a silne antychińskie nastroje ludności silnie się do tego przyczyniają – najlepszym przykładem jest zaniechany wskutek protestów projekt budowy ogromnej hydroelektrowni z udziałem kapitału chińskiego) musi wyprostować swoje stosunki z Zachodem. Cena negocjowanego zapewne pakietu pomocowego MFW i zniesienia kilkunastoletnich sankcji jest stopniowa liberalizacja życia politycznego, uwolnienie wielu więźniów politycznych i zaplanowane na 1 kwietnia wybory części nowych członków parlamentu, w których to ma wziąć udział długo zamknięta w areszcie domowym noblistka Aung San Suu Kyi. Z tego samego powodu można tez odwiedzić domowy show słynnych, wielokrotnie więzionych Moustache Brothers, którzy swoim już nieco stępionym poczuciem humoru dopiekają rządzącej juncie.

Birma z perspektywy nie tylko europejskiej jest krajem totalnie zacofanym. Świadkowie mówią jednak, ze podobnie wyglądała Tajlandia 25 lat temu, a zdjęcia Singapuru sprzed 35 lat również drastycznie różnią się od obecnego obrazu tego miasta – państwa (który to temat zasługuje swoja droga na odrębne potraktowanie na tych lamach). Być może to już ostatnie lata na odwiedziny tego skansenu – jak zwykle w takich sytuacjach ma się ambiwalentne uczucia, bo z jednej strony można zobaczyć, jak wygląda kraj, w którym w wielu aspektach czas zatrzymał się kilkadziesiąt, a nawet sto kilkadziesiąt lat temu. Z drugiej strony, w imię czego ci ludzie maja się męczyć i wciąż żyć bez wielu udogodnień i prostych zdobyczy cywilizacji? Z takim dylematem własnie dylematem opuszczamy Birmę.

Z wcześniejszych postów mniej rozgarnięty czytelnik mógłby odnieść mylne wrażenie, że nam się tu nie podobało. A nic bardziej mylnego. Podobało nam się. Najnowszy dowód w postaci ponad 200 zdjęć znajduje się w galerii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>