Kilka dni spędziliśmy w południowej części Namibii. Zaczęliśmy od Luderitz. To male miasteczko położone jest na końcu najdłuższej asfaltowej drogi w kraju (720 km od Windhoek), nad morzem. Wszystko toczy się tu bardzo spokojnie, ma się wrażenie, że odległość od stolicy sprawiła, że mało kto interesuje się wydarzeniami tutaj. Luderitz założono w 1908 roku jako port mający zaopatrywać pobliskie kopalnie diamentów (o nich dalej). Pamiątką po pierwszych latach XX wieku jest wiele budynków żywcem wyjętych z niemieckiego miasteczka i stojący na wzgórzu, po środku niczego, mały luterański kościół. Wiele domów ma charakterystyczne, pruskie belkowanie… Wygląda to bardzo malowniczo.

Po odkryciu diamentów w pasie nadbrzeżnym pomiędzy Luderitz, a Afryka Poludniowa wzrosło znaczenie całego regionu. W bardzo trudny teren (piasek i skały, silny wiatr przez 250 dni w roku) sprowadzono wielu robotników, zbudowano dla nich miasto Kolmanskop, a w ciągu bodaj 10 miesięcy pociągnięto ponad 100 km linii kolejowej (obecny rząd odbudowuje ten sam odcinek od 2004 roku :) Miasteczko musiało dostarczyć wielu wygód swoim mieszkańcom, miedzy innymi produkowano na miejscu (na środku pustyni) lód. Wodę sprowadzono z terenu obecnej RPA (jakieś 500 km, była droższa od piwa…). A wszystko dlatego, że zasoby diamentów były ogromne – początkowo jedna z metod polegała po prostu na leżeniu na piasku brzuchem w dół i grzebaniu rekami w piasku :) sami widzieliśmy takie zdjęcia!
Po jakimś czasie łatwo dostępne zasoby diamentów zaczęły się wyczerpywać, odkryto też złoża większych kamieni bardziej na południe, przy granicy z RPA. W latach 50-tych zdecydowano o porzuceniu Kolmanskop, które zostało stopniowo wchłonięte przez pustynie. Zmalało też znaczenie Luderitz, które teraz po prostu jest jednym z dwóch morskich portów w Namibii. Jest sporo kutrów rybackich, założono też farmę ostryg (rewelacja, Ania napisze o niej po powrocie w swojej stałej rubryce!). A cały teren, na którym dawniej i obecnie szukano diamentów, jest oznaczony jako „strefa zakazana” (Sperrgebiet), proklamowany jako park narodowy, a wstęp do niego jest bardzo utrudniony – dopiero kilka lat temu dopuszczono jakikolwiek ruch turystyczny, ale osób, które po uzyskaniu stosownych zezwoleń zapuszczają się dalej niż do Kolmanskop, jest bardzo niewiele.
