Żeby nie było, ze Teheran ma same dobre strony (bo raczej dalecy jesteśmy od takiej tezy…), dziś zaczniemy od minusów, a właściwie skoncentrujemy się na najważniejszym z nich, czyli ruchu drogowym.
Teheran jest miastem wiecznie zakorkowanym. Z naszego nikłego jak na razie doświadczenia wynika, że nie ma godziny specjalnie lepszej lub gorszej (owszem, mam nadzieje, że jak będziemy jechać na lotnisko o 4 rano, to uda się w miarę bezproblemowo) :)
Na szerokich, czteropasmowych ulicach samochody stoją i to nie w czterech szeregach, tylko co najmniej sześciu! Oczywiście zajeżdżanie drogi, wymuszanie, nieustępowanie pieszym jest na porządku dziennym, no ale nie różni się to tak znowu od zasad ruchu drogowego obowiązujących w Wietnamie. Dla pieszych jest może trochę gorzej, bo proporcja samochodów do motorków jest zachwiana na korzyść pojazdów cięższych i silniejszych. Co ciekawe, kierowcy trąbią na siebie, ale raczej nie w celu karcenia przeciwnika, ale raczej ostrzeżenia „uważaj przejeżdżam 2 cm od twojego lusterka”. Zresztą nie wiem czy ktoś tak naprawdę przejmowałby się lusterkiem… Jak jechaliśmy z lotniska, to w pickupie jadącym równolegle obluzowała się kratka zamykająca naczepę i mocno uderzyła w nasza taksówkę. A taksówkarz tylko się roześmiał…
Jednym z charakterystycznych punktów Teheranu jest budynek byłej ambasady amerykańskiej, gdzie w latach 1979-1981 przetrzymywano ponad 50 zakładników wziętych do niewoli po zajęciu ambasady przez „studentów”. Cały mur obmalowany jest życzeniami wszystkiego najgorszego dla sympatycznego przecież państwa amerykańskiego :)
Dziś byłem na meczu ligi irańskiej! Persepolis Teheran zmierzył się z Rah Ahan i wygrał 2-0. Pomimo tego ten słynny klub zajął dopiero 5 miejsce w lidze i może właśnie słaba postawa w tym sezonie była powodem żenująco niskiej frekwencji: nie sadze, żeby na 100-tysięcznym stadionie przypominającym nasz Stadion Śląski było więcej niż 2000 osób! Pewnie zadziałała też pora meczu (w niedzielę w środku dnia – czyli tak jak u nas np. we wtorek o 14) i niezbyt atrakcyjny przeciwnik. Może ze 300 osób całkiem aktywnie dopingowało, a nad wszystkim czuwało bacznie dwóch ajatollahów:
Jutro rano wyjeżdżamy z Teheranu i w ogóle z Iranu, ale to jeszcze nie koniec tej relacji! Jako, że mamy dużo więcej do opowiedzenia o tym ciekawym kraju, to od czasu do czasu coś nam zapewne przyjdzie do głowy i pojawi się na tych skromnych lamach :)
Chciałbym tylko zakomunikować, że dodałem do galerii dwa nowe katalogi: Teheran oraz Shiraz i Persepolis.
A ja chciałam tylko zakomunikować że już wróciliśmy. Jedyna tego zaleta to taka że w Warszawie jest dużo cieplej niż w Teheranie :)
Zauważam karygodny brak flag i oprawy na sektorze gospodarzy :)
no tak, barwy klubowe też należały do rzadkości, za to doping całkiem całkiem :) jak będę miał chwilę to przerobie mp3 i wrzucę