Z doświadczenia wiem, że przed przyjazdem do Iranu zwykle popada się w stres, w co tu się właściwie można ubierać. Więc skoro już zakończyliśmy przegląd i jutro wyjeżdżamy, pomyślałam że napiszę o tym parę słów, i w celu informacyjno-opisowym, i trochę też instrukcyjnym na wypadek gdyby ktoś się wybierał.
O facetach nie będę się rozpisywać: nie nosi się krótkich spodni ani koszulek na ramiączkach. Koszulki z krótkim rękawem w sensie t-shirty mogą być – przed przyjazdem czytaliśmy w internecie ze mężczyźni muszą mieć też długi rękaw, ale rzeczywistość obaliła ten przesad. Co do obuwia to nie ma żadnych zasad, w ogóle tu nikt specjalnie chyba nie przywiązuje uwagi do butów. Styl Irańczyków jest zwykle jak na europejskie standardy dramatyczny – na co dzień wyglądają jeszcze zwyczajnie, ale jak już się zrobią na bóstwo to żal ściska wiecie co. Coś jak karykatura zachodniego stylu rodem z Bollywood – obcisłe spodnie, obcisłe koszule, jakieś fryzy typu skrzyżowanie wczesnego Limahla z mopem, itp. Poza tym oczywiście bizuty – najwięcej jest tandetnych sygnetów, noszonych po parę naraz. To mi się akurat podoba bo lubię taki taksówkarsko-cinkciarski sznyt :)
Znacznie bardziej skomplikowana sprawa jest w przypadku mody dziewczyńskiej. Jak wszyscy wiedzą, w Iranie ze względów religijnych i to usankcjonowanych prawem wszystkie kobiety, w tym cudzoziemki, obowiązuje hidżab czyli właściwy strój. Zasady minimalne są takie:
- na głowie chusta albo szal (nie czapka, nie kapelusz, nie kominiarka i nie nie wiem co jeszcze)
- długi rękaw (co najmniej za łokieć)
- nieopięty płaszczyk / tunika / bluza itp. co najmniej zakrywający pupę
- a pod tym coś długiego przy czym teoretycznie długa spódnica by uszła, ale i tak nosi się spodnie.
Może i nie jest tego dużo, ale i tak potrafi uprzykrzyć życie, zwłaszcza kiedy jest gorąco albo jest się na wycieczce albo jest się w restauracji albo po prostu chciałoby się ubierać tak jak człowiek sam sobie wymyślił a nie ktoś mu narzucił z góry, albo itd. itp. etc. Nie muszę chyba mówić co o tym myślę od strony pozamodowej, ale nie o tym tutaj mowa. Natomiast dla porządku dodam, że w Iranie nie trzeba nosić burki czyli stroju który zakrywa całe ciało razem z twarzą tak że widać tylko oczy, jak to bywa w niektórych krajach arabskich.
Iranki – pewnie własnie przez wzgląd na tak restryktywne zasady – przywiązują wielką wagę do wyglądu zewnętrznego a szczególnie tego co widać tzn. znacznej części fryzury i makijażu. Co prawda w rożnych regionach nosi się różne rzeczy, ale wszędzie ta tendencja do dużej dbałości o wygląd jest widoczna, a jak to się objawia, napiszę poniżej.
W najbardziej konserwatywnych okolicach większość kobiet zwłaszcza starszych nosi długie spodnie, długie wdzianko i chustę, wszystko najczęściej czarne, a na to jeszcze czador tzn. czarny prostokąt cienkiego materiału wielkości prześcieradła. Noszenie czadoru to cala sztuka – zakłada się go na głowę jak chustę, a potem zbiera po bokach pod łokciami i w ten sposób sprytnie spowija się ciało. Trzyma się to jedna ręką, a jak ręka jest zajęta to w zębach. Przed przyjazdem myślałam, że czador w Iranie to taki trochę mit, ale okazało się że ten mit to powszechność w Yazd, w mniejszych miejscowościach, a także w dużym stopniu w Isfahanie (nie dotyczy to młodzieżowo-alternatywnej dzielnicy Jolfa bo tam jest rewia mody co zostanie zaraz wyszczególnione) a nawet w Teheranie zwłaszcza południowym. Generalnie im mniejsza miejscowość i im starsza Iranka, tym większa szansa na czador.
Natomiast tam gdzie jest bardziej liberalnie, to znaczy w Isfahanie po stronie Jolfy, w Shiraz, w Teheranie zwłaszcza północnym, dziewczyny robią co mogą żeby wprost nie złamać zasad hidżabu ale przy tym wyglądać atrakcyjnie i nowocześnie. Niestety tak się przy tym starają, że niejednokrotnie przeginają i z tej przegiętej fryzury, makijażu i opiętych ciuchów wychodzi coś, co w Europie kojarzy się dość jednoznacznie i bynajmniej nie z hidżabem. W każdym razie zazwyczaj jest tak:
- włosy: spięte w duży kok, często w jakiś kosmiczny zaczes natapirowany żeby się na tym dobrze trzymała chusta, a w Shiraz nawet była moda na loczki w gargantuicznej ilości, na czubku których drapowało się chustę, niestety czasami jasne pasemka co wygląda strasznie, bo Iranki maja piękne czarne lekko falujące włosy które z naszej perspektywy psuć pasemkami to istna zbrodnia
- chusta – w wersji fashion jest to najczęściej miękko układający się szal typu 2×0,5 m, kolorowy i udrapowany na głowie i ramionach w taki sposób aby nie spadał a przy tym odsłaniał jak najwięcej głowy, co zwykle robi się tak że zwisające końce krzyżuje się luźno pod brodą i zarzuca do tyłu na ramiona – poza tym nosi się też zwykle apaszki zawiązane pod brodą, co w Polsce byłoby wsiowym obciachem ale tu nie jest; a młode dziewczyny nie bardzo zrobione, typu grzeczne uczennice, często na co dzień noszą też nie chustę tylko taki jakby czarny albo szary kapturek zakrywający głowę i ramiona, podobny do „kominów” które nosiło się u nas w latach 80-tych ale materialny a nie z włóczki
- manto czyli płaszczyk – od zwykłego czarnego przed kolano (najczęstsza wersja) do obcisłych krótkich sukienko-płaszczyków w różnych kolorach (ale jasne kolorowe manto to już raczej naprawdę duża odwaga i alternatywa), rękaw może się skracać w miarę liberalizacji ale zawsze zakrywa łokieć; ponieważ manto nie ściąga się np. w restauracji czy kawiarni więc ma zwykle dopasowany fason i wąskie rękawy, co jest dosyć wygodne bo człowiek nie czuje się jak w jakimś worku
- spodnie – najczęściej zwykłe dżinsy albo proste czarne spodnie, w lecie podobno Iranki toczą batalie o skracanie spodni ale dochodzą chyba tylko do spodni typu „capri” czyli rurki o długości nad kostkę
- buty – wśród młodych dziewczyn najczęściej zwykle sportowe adidasy, tenisówki albo trampki, wśród starszych albo na wsi proste czarne półbuty albo mokasyny, ale na wysokim obcasie w tym sandały też się trafiają więc nie ma czegoś takiego że stopy nie można pokazać
- paznokcie często pomalowane (ja głupia czytałam w internecie że nie wolno malować i zostawiłam w Warszawie swoją kolekcje 100 lakierów, a tu proszę, dziewczyny noszą kolorowe paznokcie i za nic sobie maja ewentualne zakazy)
- makijaż w wersji max: intensywne ciemne brwi (Iranki takie maja z natury ale widać że o brwi się tu dba i je eksponuje, nie to co Polki które często mają takie wstrętne wyskubane myszowate kreseczki przez co twarz ma tyle samo wyrazu co pewna zgoła odmienna część ciała), mocny ciemny makijaż oczu (dużo eyelinera), dużo podkładu, mocno uróżowane policzki i duże różowe usta pomalowane szminka nie błyszczykiem. No właśnie, trochę przesada… Wśród tych nowoczesnych a nie tych w czadorach niestety dominuje opisana tu wersja maks, ale czasami trafiają się też nieprzegięte wersje tego samego makijażu i wtedy efekt jest ładny
Więc jeśli chodzi o Iranki to można zobaczyć całe spektrum: od oblej czarnej postaci spowitej w czador w płaskich czarnych półbutach i bez makijażu, do supermodnej laski z mocnym makijażem, niemożliwym fryzem, na czubku tego udrapowanym szalem który zakrywa może 40% głowy, w opiętym kolorowym płaszczyku podobnym raczej do sukienki mini, modnych dżinsach i sandałkach lub adidasach.
Natomiast co do turystek to nikt nie oczekuje, że będą się upodabniały do Iranek (chociaż oczywiście jeśli się tego ewidentnie nie robi to lokalne dziewczyny mogą się gapić i szeptać między sobą a potem chichotać, co nie każdy lubi). Często turystki nie noszą szalu jak Iranki, tylko wszelkiego rodzaju zawoje, turbany, chustki itp. w rożnych konfiguracjach i wszelkich kolorach, a także nie noszą manto tylko jakieś workowate tuniki, koszule itp. Czasami noszą tez długie do ziemi spódnice, ale to wg mnie bez sensu. W każdym razie daje radę wszystko co zakryje głowę (ale nie czapka tylko chusta/szal), pupę (tunika, płaszczyk, długa bluza, koszula, kurtka) i nogi (dowolne spodnie, no ewentualnie spódnica ale bardzo długa).
Ale ponieważ niżej podpisana lubi się dostosowywać do otoczenia i nie lubi wyglądać jak turystka (kosmiczne ciuchy, błędny wzrok, a w ręku przewodnik Lonely Planet nazywany potocznie wśród turystów tutaj po prostu „the book”), to po Iranie chodziła tak:
- fachowo udrapowany szal w kolorze fuksji z surowego jedwabiu – taki surowiec jest wg mnie najlepszy bo nie grzeje jak sztuczne a przy tym jest czepliwy i nie ześlizguje się z włosów jak satyna albo cienki jedwab
- czarny bawełniany płaszczyk przed kolano kupiony jeszcze w Polsce, dosyć dopasowany (no cóż, u mnie to nie sztuka, w końcu 68 kg zobowiązuje!) i z dużą ilością kieszeni co jest bardzo praktyczne bo i tak się ma go cały czas na sobie więc można sobie pochować pieniądze, paszport, klucze czy co się chce
- jeansy albo czarne spodnie
- zwykle sznurowane buty (które zaraz zresztą wyrzucę do śmieci bo są dziurawe, przemoczone i odrażające)
Efekt chyba był dobry bo wczoraj podali nam w kawiarni menu po persku a nie angielsku, a dzisiaj troje Irańczyków w ciągu godziny zapytało mnie na ulicy o drogę :) Aha, nigdy podczas mojego wyjazdu nikt nie zwrócił mi uwagi na nieodpowiedni strój ani nie byłam świadkiem żeby coś takiego przytrafiło się komukolwiek innemu.
Oczywiście weźcie pod uwagę że byłam tu tylko 2 tygodnie i to z perspektywy turystki – może jest dużo miejsc i środowisk gdzie jest zupełnie inaczej, ale w każdym razie na ulicach można zobaczyć właśnie z grubsza coś takiego jak powyżej opisane.
I jeszcze jedno – wiadomo że to co można w danym czasie nosić wynika trochę z tego jak bardzo władze przymykają oko (nieprzestrzeganie hidżabu to w Iranie przestępstwo). Jeżeli nastąpi jakieś zaostrzenie kursu, za jakiś czas może się okazać ze cały ww. opis się zdezaktualizował bo a) nie wolno się malować b) nie wolno w ogóle pokazywać włosów spod chusty, c) nie można nosić dopasowanych ciuchów itp. itd. etc. Już raz w ciągu ostatnich 4 lat było takie nasilenie represyjności więc trudno powiedzieć czy nie nastąpi znowu. Jest to oczywiście sprawa z zakresu polityki a nie mody. Ale jestem pewna że w każdych okolicznościach Iranki będą robiły co się da żeby testować od wewnątrz granice tolerancji systemu w zakresie ograniczania mody i żeby w ramach istniejących ograniczeń wyglądać jak najlepiej.