A więc jednak ustalenie daty wydania nowej płyty Nomeansno na 22 sierpnia było ściemą! Przynajmniej częściowo… bo płyty nie ma jeszcze w sklepach, ale można było ja kupić na koncertach w Tofino, Lund i na Denman Island, a także zostać nią trafionym ze sceny w trakcie koncertu w Vancouver!
Mam więc w plecaku świeżutki egzemplarz „All roads lead to Ausfahrt”, nawet dwa, bo drugi dla kolegi, chyba nie będzie chciał czekać do 22 sierpnia? Tytuł podobnoż nawiązuje do oznakowania autostrad w Niemczech, gdzie zbliżając się do – powiedzmy – Hanoweru widzimy kolejno tablice „Hannover 10 km”, „Hannover 4 km”, „Ausfahrt”…

Okładka płyty Nomeansno
Wszystkie te cztery koncerty, które widziałem były bardzo dobre – choć wszystkie różne, grane w różnych miejscach i dla różnej publiczności.
VANCOUVER – koncert w ramach… festiwalu jazzowego. Nic dziwnego, że pewna część publiczności przyciągnięta zapewne nazwa festiwalu wyszła po kilku minutach. Sala nie pękała w szwach, a i nagłośnienie nie było najlepsze.
TOFINO – czyli koncert na końcu 200-kilometrowej drogi z Vancouver (dalej jest już tylko ocean) w „Legion” – czyli czymś w stylu klubu dla weteranów wojennych, niezły klimat :) Miejsce może na 200 osób, dużo młodych ludzi lokalnych. Aha, podczas supportu z lekka przysnąłem (nic dziwnego, 4 godziny snu przez poprzednie 50 godzin), co o mało co nie skończyło się awantura w barze :)
LUND – najlepszy koncert, najlepsza publiczność. Lund leży na „stałym ladzie”. Na mojej skromnej mapce obok miejscowości tej nie ma, ale jest za to Powell River – do Lund jest jeszcze ze 30 km na północ. Pełno podstarzałych hippisów, całe rodziny tańczą, na widowni ponad 70-letnia mama basisty i perkusisty kiwająca z uznaniem głową (jeszcze bardziej kiwała, gdy ktoś jej powiedział, że jakiś głupek przyjechał oglądać jej synów aż z Polski. :) No i oczywiście koncert za darmo w ramach obchodów „Canada Day”, czyli tutejszego święta niepodległości, na pobliskim terenie piknikowym. 15-minutowy cover Milesa Davis’a na bis. Czad!!!
DENMAN ISLAND – po Lundzie już nic nie rzuca na kolana. Przyzwoity koncert, dla odmiany w „Community Hall”, czyli takiej świetlico-biblioteko-auli.
Dodam jeszcze, że supportem dla Nomeansno był świetny włoski zespół Zu (perkusja + bas + saksofon), który już kiedyś widziałem w… Katanii jako support Nomeansno (nawet mnie pamiętali :) Oto oni:
Ponieważ komunikacja pomiędzy tymi wszystkim dość odległymi jednak miejscami była dość utrudniona to zespół wraz support-bandem personelem technicznym i kilkoma zatwardziałymi fanami regularnie spotykali się na promach w te i z powrotem :)
I to tyle. Na jesieni trasa po Europie!